praktykujący różne dyscypliny sportu i fitness (zwłaszcza maniacy pięknej, nieustannie rzeźbionej sylwetki) definitywnie już zapomnieli. Trafiłam na niego przypadkiem, dzięki koleżance Magdzie, która podesłała link na mojego facebooka, i która tak jak ja, jest wielką fanką PRO-ZDROWOTNYCH zajęć fitness (pilates oraz wszelkie typy flow movement).
Zawsze jest czas i doskonała okazja na spontaniczny ruch w plenerze!
Artykuł napisała para fizjoterapeutów, prowadząca ciekawe warsztaty oraz posiadająca własną, Plenerową Szkołę Treningu Naturalnego. W szkole wykorzystują fascynujące zasady spontanicznego i naturalnego dla człowieka ruchu. Oczywiście wszystko dzieje się według metodyki prawidłowych i podstawowych wzorców ruchowych dla każdego człowieka oraz adaptacji jego organizmu do różnych warunków. Całe przedsięwzięcie przekonało mnie, gdyż sama zaczynałam (dokładnie 4 lata temu, po skończeniu trenera personalnego) od treningów plenerowych stawiając na wykorzystanie terenu oraz spontaniczne ruchy o takiej ilości powtórzeń, która była dla mnie naturalna i dobra (patrz stare artykuły na blogu na plaży oraz w lasach i przepięknych polskich zakątkach). Tamte treningi to było coś cudownego. Bez bólu i zakwasów. W naturalnym rytmie ruchów własnego ciała. Czasem z kijkami do nordic oraz z wmontowanymi , spontanicznymi szerokimi (azjatyckimi) przysiadami. Czasem z pompkami na balach lub poręczach, przypadkowo ujrzanych podczas spaceru. Czasem marsz zamieniał się w podbiegi, trucht. Często miałam ochotę przejść się (RÓWNOWAGA!!!) po nisko położonej przeszkodzie, utrzymując równowagę. Całość to była jedna, wielka ZABAWA. Autorzy tekstu również wychodzą od ZABAWY, podczas treningu. Najlepiej gdy ma on przyjemną dla nas formę i dobrze się na nim bawimy.
- CAŁY ARTYKUŁ: TRENING NATURALNY << klik >>
~ "„Pierwszy etap tworzenia to zabawa.” Akram Khan." - źródło: http://www.treningnaturalny.com/#!%C5%BBy%C4%87-albo-%C4%87wiczy%C4%87-Oto-jest-pytanie/c1tul/56a95b3f0cf215a9bb9e7cec
I o tej, właśnie, zabawie zapomnieli ostatnio wszyscy naokoło. Chcą rywalizować i pokazywać swoją wartość i bycie lepszym, od drugiego człowieka (kolegi, brata, sąsiada, współpracownika bądź szefa). Polski fitness i sport, w ogóle, zmienił się w jeden wielki "kult siły". Stąd mnogość, wyskakujących nagle "znikąd", kontuzji i wielka radocha dla chirurgów.
Jak możemy temu zapobiegać?
A no możemy. Nie tylko będąc kulturalnie w sporcie i wobec siebie na co dzień (podczas zwykłych ludzkich interakcji). Nie wchodząc nikomu w drogę, naumyślnie i z pełną chęcią odreagowania negatywnego dnia oraz manka w pracy. Takie "wchodzenie" zaburza nie tylko ruch i płynność drugiej (Bogu ducha winnej) osoby, lecz także nasz ruch i może nas pokarać kontuzją gdy na kogoś, sobie nagle wpadniemy. Skręcone więzadło w kolanie, zwichnięty staw skokowy, i już masz wyjęte parę dni z życiorysu aktywnego człowieka. Pytanie CZY WARTO? Ścigać się, udowadniać?
Wykorzystanie placu zabaw - huśtawka
A może jednak warto cieszyć się każdym ruchem? Iść do parku, nie tylko na musowe bieganie (by pobijać swój, czyjś rekord?). Może warto po prostu iść i zobaczyć co się wydarzy. Na co dzisiaj nasz organizm ma ochotę. Czy chcemy podbiec parę metrów i wykonać kilka, spontanicznych przysiadów a po nich pompki na przypadkowo mijanej ławce. Może po drodze będzie jakaś fajna przeszkoda, której nie obejdziemy lecz wymyślimy sobie małą choreografię z jej udziałem, może jakieś ćwiczenia równoważne, zwykły balans.Może to nie tylko kwestia dobrze zaplanowanego treningu BOOTCAMP, crossit, czy kalisteniki? Tylko nasz ruch. COś co wyjdzie nam spontanicznie i coś w co włożymy, tak naprawdę, o wiele więcej serca niż tylko kalkulacji, obliczania ilości wszystkiego, kilometrów i rywalizacji.
POMYŚL!
Dobre dipsy na barierkach
Spontaniczne ćwiczenia na plaży
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz